Ostatnio dużo myślałam o spaniu z niemowlęciem. Jeszcze niedawno zarzekałam się, że nie, nie, łóżko małżeńskie jest dla męża i żony, na dzieci tam miejsca nie ma ;) A co się okazało? Michał wszedł w taką fazę marudzenia, że zrobił się problem z jego spaniem w łóżeczku, a ja po przeczytaniu "
W głębi kontinuum" jakoś nie miałam serca go ponownie uczyć. I wylądował u nas.
Jakie są moje spostrzeżenia?
Przede wszystkim Michał dużo szybciej zasypia i spokojniej śpi. Na pewno częściej budzi się na karmienie i je dłużej.
Niestety się nie wysypiam. Tak...myślę, że to kwestia przyzwyczajenia, tego, że miałam dla siebie zawsze więcej miejsca i mogłam bez obaw obracać się z boku na bok. Teraz zawsze mam z tyłu głowy świadomość, że Michał leży gdzieś obok, bardzo obok. Coś takiego raczej nie ma miejsca w wielkich małżeńskich łożach - my mamy małe :)
I, co ważne, o ile ja mam "wbudowany" taki radar niemowlakowy i Małego nie naruszę, to Piotra rękę nie raz przez sen powstrzymywałam przed położeniem na Michale. Także taka stała czujność męczy, ale, znów - wielkość powinna ten problem rozwiązać. Albo dziecko po prostu śpi od ściany po stronie Mamy.
Życie intymne - po prostu po uśpieniu Mały ląduje w łóżeczku w swoim pokoju i potem się go przynosi na pierwsze nocne karmienie, bez obaw, wszystko da się zorganizować jak się chce :)
Co na to WHO (Światowa Organizacja Zdrowia)?
Bardzo trudno było mi znaleźć te informacje. W końcu trafiłam na jakiś stary dokument o karmieniu piersią, gdzie jest fragment o wpływie wspólnego spania na karmienie (patrz badania Światowej Organizacji Zdrowia -
WHO, str.65). Otóż spanie z dzieckiem sprzyja karmieniu piersią, powoduje również, że karmi się dłużej (w sensie długości jednego karmienia, jak i długości karmienia w ogóle).
Kolejną kwestią jest SIDS (syndrom śmierci łóżeczkowej). Otóż badania WHO wykazały, że spanie z dzieckiem może być głównym powodem SIDS, gdy
matka jest osobą palącą. Dodatkowo czynnikami ryzyka są: spanie niemowlęcia na brzuchu, zbyt miękki materacyk, zbyt ścisłe owijanie dziecka, blokowanie mu dostępu powietrza, otyłość rodziców, rodzice pod wpływem alkoholu lub środków odurzających i spanie na kanapie/sofie (czyli m.in. zbyt mało miejsca).
Inne
źródło mówi, że wspólne spanie wpływa na to, że śpi się mniej głęboko i częściej się budzi. Samotnie śpimy więc głębiej (ale badania te wykazują, że każdy współśpiący tak działa, więc jak śpimy z mężem, to i tak po ptakach ;)). Z drugiej strony spanie z dzieckiem wpływa na pogłębienie więzi rodzice-dziecko.
Co ciekawe, ceniony pediatra amerykański
McKenna twierdzi, że co-sleeping, czyli wspólne spanie, to nie tylko spanie w jednym łóżku, ale również spanie z dzieckiem w jednym pokoju. Jeśli dziecko nie jest karmione piersią, McKenna radzi, by spało obok
łóżka rodziców, nie w nim.
Ogólnie zaleca się, by dziecko spało raczej
zaraz obok łóżka rodziców niż w nim, pomiędzy nimi. W USA hitem są specjalne łóżeczka Arms Reach (tłum. w zasięgu ręki), ale spokojnie można sobie takie samemu zmajstrować po prostu odkręcając szczebelki po jednej ze stron łóżeczka (Piotr tak zrobił jak Mały się urodził).
Przypominając, przy wspólnym spaniu należy zachować podstawowe środki bezpieczeństwa:
- odpowiednia powierzchnia dla każdej osoby
- rodzice nie mogą być pijani, odurzeni narkotykami lub skrajnie zmęczeni
- w łóżku z niemowlęciem nie może spać inne małe dziecko
- rodzice są niepalący
- nie kłaść dziecka na poduszce lub obok niej (ryzyko uduszenia)
- położyć się w taki sposób, by nie móc przykryć główki dziecka kołdrą (na jego poziomie)
- dbać o to, by dziecku nie było za gorąco lub za zimno.
więcej informacji znajdziecie
tutaj