Instynkt macierzyński

Jeśli ktoś czytając tytuł posta pomyślał, że teraz będę przestawiała definicje instynktu macierzyńskiego, zapewniała, że się pojawi i jak to się dzieje - to od razu prostuję - nie o tym będzie.

A o czym więc?

Przeczytałam książkę Jean Liedloff pt."W głębi kontinuum", która pisze o kontinuum, przeze mnie rozumianym jako instynkt przetrwania ludzkości, pewne dążenie do równowagi w życiu, obejmujące również instynkt macierzyński, tacierzyński, zachowanie rodzinne i społeczne.

Historia tej książki to wyprawa autorki do głębokiej amerykańskiej dżungli, gdzie żyje ona przez kilka miesięcy z pewnym plemieniem Indian. Jeśli właśnie pomyśleliście o małej wiosce z ludźmi żyjącymi we wspólnocie wielopokoleniowej, troszczący się o podstawowe potrzeby, skupiający się wokół ognia,     podczas rozmów i śpiewów - o wiosce pełnej dziecięcego gaworzenia i śmiechu - to tak, to właśnie tam. Autorka z rosnącym zaskoczeniem obserwuje szczęśliwe i prawie nigdy nie płaczące niemowlęta i zastanawia się skąd się to bierze. Okazuje się, że tajemnicą tego cudownego wychowania jest nieustanne noszenie dzieci przy sobie, do momentu kiedy nie zaczną pełzać/raczkować. Matka, również później, jest zawsze dostępna. Nosi dziecko przy sobie podczas pracy, podczas odpoczynku, podczas snu (nawet w ciągu nocy dokładając do ognia trzyma je przy sobie) - nie zostawia go samego. Maluszek jest cały czas w jej ramionach lub ewentualnie w ramionach innej bliskiej osoby.



Pomyślicie - niezgodne z teoriami o samodzielności. Co z uzależnianiem od noszenia na rękach? A co jeśli chcę coś porobić sama? Mam tyle obowiązków, itd.

Otóż owe indiańskie matki trzymają dzieci, karmią, przewijają i trochę się z nimi bawią (owszem), ale przez większą część dnia pracują. Dziecku wystarcza to, że jest blisko. Osoby, które noszą dzieci w chustach pewnie mogą coś na ten temat powiedzieć.

A właśnie, co z zasypianiem? Indiańskie matki po prostu śpią z dzieckiem. Chyba mało która z nas mogłaby sobie na to pozwolić, ale potowarzyszyć Maluchowi w zasypianiu można - idzie to dość szybko - kładzie sie się obok niego, głaszcze i przytula aż zaśnie i później czeka, aż sen się ustabilizuje (czytaj tutaj, w części o usypianiu), delikatnie wymyka z łóżka i gotowe ;)

Więcej pisać nie będę, jeśli jesteście zaciekawione - przeczytajcie same :)

Przewodnik po blogu

Postanowiłam nieco uporządkować bloga, żeby było się Wam łatwiej po nim poruszać. Zakładam, że wszyscy szukają informacji w jakiś sposób z...